Sierpień – środek wakacji, czas urlopów i odpoczynku. Z drugiej strony, dla wielu biegaczy jest to czas przygotowania do jesiennej kulminacji maratonów. Czas, w którym treningi powinny nabierać objętości i intensywności.
Ja od początku roku przygotowywałem się właśnie na sierpień. Trenowałem pod kątem ultramaratonu górskiego „Chudy Wawrzyniec” i teraz nadszedł moment ostatecznego testu. Były obawy. Mocno przepracowana zima dawała duże nadzieje, ale zmiana sposobu trenowania (ze zbieractwa kilometrów po asfalcie na teren i dużo większą ilość podbiegów) dała o sobie znać i przez blisko trzy miesiące zmagałem się z przeróżnymi kontuzjami. To ostudziło nieco zapał i pojawiły się obawy czy podołam ponad 50 km w górach Beskidu żywieckiego. Na szczęście okres zróżnicowanych treningów do lipcowych triathlonów (zacząłem pływać i uruchomiłem rower) pozwolił odpocząć zmaltretowanym łydkom i wszystko wróciło do normy, a forma wręcz poszybowała do góry.
MIESIĄC W LICZBACH
Początek miesiąca to okres dwóch startów, stąd mniejsza objętość treningowa w okolicach 02.08.2015 (Triathlon Strawczyn) oraz 08.08.2015 (Chudy Wawrzyniec). W drugiej części miesiąca wróciły regularne treningi i niedzielne wybiegania – 21, 24 i 26 km. Dodatkowo wprowadziłem treningi crossfit dla wzmocnienia górnych partii ciała oraz poprawy stabilizacji.
W sierpniu pokonałem 247 km, z czego 206 km przebiegłem (reszta to triathlon z początku miesiąca). Wynik jest satysfakcjonujący, biorąc pod uwagę pierwszą połowę miesiąca, gdzie potrzebna była większa regeneracja.
Dystans: 247,28 km / Czas: 24:28:11 / Kalorie: 12 883 kcal
WYZWANIA SIERPNIA
Chudy Wawrzyniec miał być moim pierwszym ultramaratonem górskim w tym roku. To było największe wyzwanie i cel na 2015. Obawiałem się go jeszcze z dwóch powodów: po pierwsze, od marca do czerwca zmagałem się z kontuzjami, które spowodowały, że treningi były szarpane i bardzo walczyłem o zachowanie formy, nie mówiąc już o jakiejkolwiek poprawie. Po drugie, tydzień przed „Chudym” odbywał się triathlon w Strawczynie i długo się zastanawiałem czy w ogóle brać w nim udział.
W okresie przygotowań do Chudego Wawrzyńca miałem okazję tylko do jednego startu górskiego. 25.04.2015, w Szczawnicy brałem udział w Chyżej Durbaszce na dystansie 20 km. Pokonanie dystansu ultramaratonu w terenie górskim było ogromnym wyzwaniem.
Ostatecznie wystartowałem w triathlonie – gdyby było to tylko start biegowy, pewnie bym z niego zrezygnował, ale mieszanka aktywności nie obciąża tak bardzo jednej partii mięśni. Stwierdziłem, że może skorzystam z efektu superkompensacji.
Efekty obu startów opisałem w relacjach z obu startów. Zapraszam do lektury :)
CO DALEJ
We wrześniu mam zaplanowany jeden bieg górski – Noraftrail – 26 km w Beskidzie wyspowym. Jest to tylko przystanek w treningu do drugiego ultramaratonu górskiego w październiku, czyli Ultramaratonu Bieszczadzkiego. Planuję dalej utrzymać podobną objętość treningową, nieco wydłużając niedzielne wybiegania, ale przede wszystkim pracować nad jakością treningów krótkich. Wprowadzam dodatkowo jeden trening z krótkimi interwałami. Dalej utrzymuję jeden trening o niskiej intensywności i jeden trening z podbiegami. Oprócz tego w dni wolne od biegania – crossfit.