Dobre kije biegowe renomowanej firmy – pewne, wygodne, idealne dla biegacza górskiego. Tak, to właśnie Black Diamond Distance FLZ!
Stoję przy kasie w sklepie biegowym i ściskam w rękach kije Black Diamond. Tak, to dobra decyzja. Na razie martwi mnie trochę stan portfela – nawet nie przypuszczam, że już niedługo dzięki tym kijom zajmę 4. miejsce na 145-kilometrowym ultra w Bieszczadach. Tak, to dobra decyzja!
PODSTAWOWE INFORMACJE
Black Diamond Distance FLZ to składane kije trekkingowe z możliwością regulacji długości. Solidna 3-częściowa konstrukcja kijów pozwala rozłożyć je bardzo szybko, a zablokowane (systemem podobnym do tego w sondach lawinowych) są mocne i zapewniają mocne oparcie dla każdego turysty czy biegacza górskiego. Ergonomiczne rączki, wykonane z lekkiej pianki EVA, wyposażone są dodatkowo w przewiewne paski, dające użytkownikowi jeszcze większą wygodę.
- marka –BLACK DIAMOND
- model – Z-POLE DISTANCE FLZ
- rękojeść – pianka EVA
- zastosowanie – turystyka górska, biegi górskie
- materiał – aluminium
- inne – regulowana długość, małe talerzyki, wymienne końcówki
- waga – ok. 446g
- cena katalogowa – 519 zł
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
- Aluminiowa konstrukcja
- 3-częściowy system szybkiego rozkładania
- uchwyty z pianki EVA
- System regulacji FlickLock®
- Wymienne końcówki
- regulacja długości
PIERWSZE WRAŻENIE
Kijki zamówiłem przez internet, widząc je tylko na zdjęciu. Kiedy wziąłem je do rękim poczułem lekki niepokój – takie lekkie i delikatne?! Rzeczywiście, sprawiają wrażenie wręcz kruchych. Są składane na 3 części – robi się to błyskawicznie, a całość trzymana jest przez silikonowy wkład wewnątrz. Zkładając poszczególne części, silikonowe elementy naciągają się delikatnie – trochę się obawiałem, czy nie przetrą się w którymś momencie, ale inni użytkownicy sobie te kije chwalą i podobno nie ma z tym problemów.
W zestawie dostajemy dwie końcówki do zmiany – twarda, metalowa (do lodu) i plastikowa (uniwersalna).
PRZEZNACZENIE
Kije przeznaczone są dla biegaczy górskich oraz zaawansowanych turystów. Ich wszechstronność (wygoda składania, możliwość regulacji, wygodne paski i wymienne końcówki) powodują, że znajdą zastosowanie w każdych, nawet najcięższych warunkach.
WYKONANIE I UŻYTKOWANIE
TRWAŁOŚĆ – Zanim wybrałem się z nimi na ultra, potestowałem je trochę podczas wybiegań po szlaku i w górach – między innymi dlatego, że wcześniej w ogóle nie biegałem z kijkami i musiałem się tego nauczyć. Kijki były często chowane i rozkładane, używane na asfalcie, lodzie, w śniegu i błocie, czyli chyba w każdych możliwych warunkach. A potem towarzyszyły mi podczas różnych biegów – Biegów w Szczawnicy, Bieg Rzeźnika Ultra 140, Chudy Wawrzyniec, Ultrajanosik. Po takim użytkowaniu, wielu upadkach, ślizganiu się na lodzie i brnięciu przez śniegi, nie widzę żadnych śladów zużycia. Na Rzeźniku, podczas stromego zbiegu w deszczu podpierałem się nimi – bałem się jak cholera, ale wytrzymały dzielnie!
Plastikowa końcówka wcale nie jest w gorszym stanie niż na początku. Metalowej praktycznie nie zakładałem, ale śmiem twierdzić, że jest mocniejsza niż plastik ;)
WSZECHSTRONNOŚĆ – Wybrałem te kijki również ze względu na tę cechę. Jako jedne z niewielu na rynku, mają one możliwość regulacji długości o +/- 15 cm. Dlatego też występują tylko w 2 rozmiarach. Było to dla mnie bardzo ważne, ponieważ biegając w górach, raz używam ich na zbiegu, a raz na podbiegu – w tym przypadku mozna wyregulować długość dla jak największej wygody.
WYGODA UŻYTKOWANIA – Fakt, że kijki są składane sprawia, że bardzo łatwo jest je schować do jakiegokolwiek plecaka biegowego. Z drugiej strony, właściwie wcale nie trzeba ich chować. Cały Bieg Rzeźnika (145 km!) biegłem z kijami w reku. Są bardzo lekkie, a złożone bardzo dobrze leżą w ręku. Są wyposażone w pętelki, które można założyć na nadgarstki i w razie czego po prostu puścić i np. złapać w rękę kanapkę. Niemniej są tak lekkie, że po prostu przekładam je do jednej ręki, a drugą spokojnie wtrzącham kanapkę czy baton w biegu, więc z tego rozwiązania praktycznie nie korzystam.
PODSUMOWANIE
Nie mam porównania do innych markowych kijków. Wcześniej miałem tylko krótką przygodę z kijkami z Lidla, które szybko wylądowały w szafie i tam leżą do dziś. Niemniej jednak bardzo sobie chwalę Black Diamondy – są wytrzymałe, lekkie i wygodne.
Trzeba się nauczyć je składać – na początku miałem z tym kłopoty, bo za bardzo naciągałem jedną część i druga nie chciała się złożyć (silikonowy wkład idzie przez całe wnętrza kijka). Kiedy już nabierzemy wprawy, nie ma już żadnych problemów.
Możliwość regulacji długości może być doceniona przez wiele osób – jeśli nie jesteś pewien rozmiaru, nie ma problemu. Wydłużysz albo skrócisz i jest dobrze. W zasadzie powinno się dostosowywać długość do tego czy używasz ich na podejściu czy na zbiegu, ale ja ustawiłem raz dlugość i w zasadzie jej nie zmieniam. Jak jest dobrze, to po co zmieniać ;)
Minusem jest jak zwykle cena, ale jestem zdania, że jeśli już kupuję sobie sprzęt, to ma być dobry i wytrzymały. I za taki jestem w stanie zapłacić więcej. Wolę w ten sposób, niż eksperymentować na tanioszkach. Oczywiście, można mieć pecha i wydać kupę kasy na barachło… ale nie w tym przypadku. Wydając te pieniądze na Black Diamondy, naprawdę czuję, że otrzymałem produkt wart każdej złotówki – jeśli uda Ci się trafić na jakąś wyprzedaż czy uzyskać rabat inaczej, tym więcej zyskasz :)
Jeśli uważasz, że ten artykuł jest interesujący, podziel się nim z innymi, korzystając z przycisków mediów społecznościowych pod tekstem. Jeśli nie chcesz się dzielić, może przynajmniej go polubisz? 🙂