Ultramaraton Bieszczadzki! Tak w skrócie mogę podsumować październik. To było to wydarzenie, do którego się przygotowywałem i na które czekałem. Pomimo obaw z powodu kontuzji lewej łydki, bieg przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Zapraszam do przeczytania relacji z biegu – fantastyczna organizacja i niezwykle ciepła atmosfera, choć zimno było niemiłosiernie.
Po maratonie już tylko wypoczynek i roztrenowanie (o którym co nieco pisałem tutaj). A teraz powoli wracam do regularnych treningów. Końcem miesiąca miałem okazję brać udział w Akademii Biegowej Brooks, zorganizowanej w Sklepie Biegowym w Krakowie. Bardzo ciekawe doświadczenie – krótka fotorelacja w tym miejscu klik.
MIESIĄC W LICZBACH
W październiku pokonałem dystans 189 km, z czego sporo niestety na rowerze. Kontuzja łydki wymagała, żeby przez Maratonem Bieszczadzkim nie obciążać zbytnio nogi w biegu. Za to po biegu przeszedłem do roztrenowania, tak więc objętości w październiku nie są zbyt emocjonujące.
Dystans: 189 km / Czas: 19:44:28 / Kalorie: 7 886 kcal
WYDARZENIA W PAŹDZIERNIKU
Początek miesiąca to okres taperingu (wyostrzania) przed ultramaratonem – mniejsze objętości, regeneracja i moja klasyczna dieta carboloading. O samym maratonie można przeczytać w relacji, więc nie będę się powtarzał. Napiszę tylko, że dumny jestem z urwania godziny w porównaniu do wyniku, który osiągnąłem na Chudym Wawrzyńcu. W efekcie uzyskałem tutaj czas 06:20:34 na dystansie 53 km – to daje tempo w granicach 8,3 min/km. W rankingu byłem złapałem pozycję 163/630 uczestników (86/249 w kategorii M30). Nieźle, jak na drugie ultra, ale mam apetyt na więcej w przyszłym roku.
Roztrenowanie było dla mnie ciężkim okresem – dwa tygodnie bez biegania?! Nie da rady! W zeszłym roku, po 2 tygodniach roztrenowania całkiem się rozpadłem – dopadła mnie choroba i wróciły stare kontuzje. 2 tygodnie rozciągnęły się na 5 tygodni przerwy w bieganiu. Koszmar!
W tym roku popełniłem odwrotny błąd – stwierdziłem, że będę się ruszać żeby całkiem nie rozleniwić mięśni, ale bez biegania. Obyło się bez chorowania, ale po tych 2 tygodniach, na pierwszym treningu odezwał się mięśień czworogłowy w prawej nodze. I znowu wszystko się chyba nieco wydłuży… Ehhh…
Końcem miesiąca odwiedziłem Sklep Biegowy w Krakowie (przy galerii Kazimierz) żeby wziąć udział w Akademii Biegowej Brooks. Wydarzenie było prowadzone przez Marka Jaroszewskiego, utytułowanego maratończyka i specjalistę w swojej dziedzinie. Była okazja żeby uzyskać cenne porady biegowe od praktyka, i to nie byle jakiego! Dodatkowo uczestnicy mieli okazję dowiedzieć się sporo na temat filozofii biegowej Brooksa oraz poznać cały przekrój ich asortymentu. Największym bonusem było to, że mogliśmy przymierzyć i wypróbować wybrane modele w praktyce, na treningu z Markiem Jaroszewskim. Polecam wykorzystać każdą okazję żeby brać udział w takich spotkaniach – zawsze czegoś się dowiemy i spotkamy innych zapaleńców biegania.
CO DALEJ?
Po zamkniętym sezonie i roztrenowaniu, trzeba powoli wracać do treningów i budowania bazy wydolnościowej na nowy sezon. W związku z tym listopad zapowiada się bardzo spokojnie.
Niedługo pojawi się na stronie plan moich biegów na nadchodzący rok – ciekaw jestem Waszych opinii na jego temat. A może zobaczycie tam też biegi, w których wy planujecie wziąć udział i będziemy mieli okazję spotkać się na trasie?
W treningu na razie spokojnie. Wracam do normalnych objętości, czyli w moim przypadku 60-70 km tygodniowo. Z czasem muszę zwiększyć objętość do 80-90 km i na tym budować bazę wydolnościową – większy kilometraż potrzebny mi jest do lepszego przygotowania pod przyszłoroczne ultra oraz bardziej komfortowe zmierzenie się z własną życiówką w maratonie ulicznym.