II Bieg śnieżnej Pantery – relacja

PARĘ SŁÓW O BIEGU

Uważam, że zacząć należałoby od powiedzenia paru słów o samym biegu, bo sprawa jest ważna. Zorganizowany w tym roku po raz drugi, przez Salewa Polska Sp. z o.o. oraz Joannę Kowalczyk (Vegenergia), jest to bieg organizowany z myślą o pomocy w ratowaniu ginącej przyrody. To równoczesnie bieg dla wszystkich, którzy czują atmosferę gór i czerpią radość z obcowania z przyrodą. a nie odhaczają tylko kolejny bieg w terenie. W tym biegu nieważna jest pozycja na mecie tylko możliwość obcowania z naturą i przyjemność z tego płynąca.

Organizatorzy postanowili przeznaczyć całą kwotę zebraną z opłat startowych na wsparcie zagrożonych wyginięciem polskich rysi. Darowizny zostaną przekazane Stowarzyszeniu dla Natury „Wilk” na realizację projektów monitoringu i ochrony w Beskidach. Problem jest spory, ponieważ  „[…]w Polsce pozostało około 200 rysi, a każdego roku czyha na nie coraz więcej zagrożeń. […] giną z rąk kłusowników oraz na drogach w kolizjach z pojazdami. Lasy coraz mniej przypominają dzikie puszcze z mnóstwem powalonych drzew i gęstymi podszytami, wśród których te piękne koty znajdują najlepsze warunki do życia”.*

Wszystko podczas imprezy przypominało o rysiach. W pakiecie startowym każdy zawodnik otrzymał mapkę z naniesioną trasą oraz krótką ulotkę informacyjną na temat polskiego rysia. Po biegu nie zabrakło atrakcji, jak np. wykład pt. „Ryś w zarysie” czy premiera filmu Geli Allman „One Step”.

W czasie gdy biegacze byli na trasie, osoby towarzyszące (których sporo zostało w ośrodku) mogły zwiedzić Centrum górskie Korona Ziemi, wziąć udział w krótkim biegowym treningu górskim albo po prostu odpocząć i dobrze zjeść w bardzo przyjemnej restauracji na terenie ośrodka.

BIEG

REJESTRACJA – Już sama rejestracja do biegu wskazywała, że będzie to wyjątkowe wydarzenie. Nie dało się ot tak „kliknąć” i się zarejestrować. Z troski o dobry klimat całego wydarzenia, uczestnicy byli wybierani przez organizatorów. Należało napisać maila i umotywować dlaczego pragnie się wziąć udział w II biegu śnieżnej pantery. Wybrane osoby otrzymały kod rejestracyjny do podania w formularzu, a opłatę startową należało wpłacić (w dowolnej kwocie) na rachunek stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Lista startowa została ograniczona do 130 osób, z czego do rejestracji przeznaczone było 100 miejsc – reszta zajęta była dla osób zaproszonych przez organizatorów.

TRASA – prowadziła po szlakach Babiogórskiego Parku Narodowego i miała wynosić 23 km z przewyższeniami ok. 1500 m. Nie wiem czy została zmieniona ze względów pogodowych (lub innych), ale mój garmin w efekcie pokazał 22,5 km z przewyższeniem ok. 1050 m (a biegłem „karnie”, zgodnie z mapą i wchodziłem na każdą górkę ;)). Trasa nie była oznaczona, ale na mapce dołączonej do pakietu startowego (oraz opublikowanej wcześniej na stronie biegu) były naniesione wszystkie szlaki – dla mnie to był pierwszy bieg po całkiem nieoznakowanej trasie i to dodawało nieco pikanterii.

WARUNKI – Pogoda nie rozpieszczała, ale mogło być gorzej. Cały czas była mżawka, w związku z czym pewne było, że całkiem sporo babiogórskiego parku narodowego przyniesiemy na sobie z powrotem do ośrodka. Dodatkowo na wysokości ok. 1000 m błoto zamieniło się w śnieg. Na pocieszenie, nie było mocnego wiatru – trzeba było tylko patrzeć pod nogi.

Uwaga na przyszłość – zamontować wycieraczki do szyb na okularach!!

RUSZAMY

Zaraz przed 09:00 wszyscy uczestnicy wyszli przed ośrodek, gdzie mieściła się linia startu a zarazem mety. Wszystko w luźnej atmosferze, bez otrąbiania dookoła, że oto zaraz zacznie się wyścig – w zasadzie przypominało to bardziej wyjście ze znajomymi na krótki trening, niż oficjalny bieg. I dobrze! Ta atmosfera utrzymała się do samego końca i to ona powodowała, że bieg będę wspominał wyjątkowo, pomimo, że nie był jakimś oszałamiającym wyzwaniem ultra.

Ruszyliśmy od razu w górę w kierunku parku linowego, a po ok. 2 km skręciliśmy w las, potem przez strumyk, wypadliśmy na ulicę (policja zabezpieczyła to miejsce żebyśmy przeszli bezpiecznie na drugą stronę) i znaleźliśmy się na szlaku. Profil trasy wskazywał, że pierwsze 8 km jest cały czas pod górę, z każdą chwilą coraz ostrzej – to było największe wyzwanie. Dalej już miało być „z górki”. I rzeczywiście, z każdą chwilą było coraz bardziej stromo, a w pewnym momencie błoto zaczęło mieszać się ze śniegiem. Zrobiło się ślisko, ale moje Brooksy Cascadia zdały ładnie egzamin w tych warunkach.

Najtrudniej było na samym szczycie. 5-centymetrowa warstwa grząskiego śniegu powodowała, że żadne buty się nie miały prawa się trzymać i trzeba było mocno wytężyć siły żeby wdrapać się do schroniska. Tam zgarnąłem różową opaskę, świadczącą o tym, że zaliczyłem pierwszy punkt kontrolny, po czym ruszyłem w dalszą drogę. Gorąca herbata kusiła, ale nie chciałem stracić z oczu innych biegaczy, obawiając się, że sam w tym śniegu zgubię trasę. Tym bardziej, że wciąż musiałem przecierać okulary, bo na niższych partiach padał deszcz, a wyżej znowu parowały jak głupie – rozgrzane ciało dawało jak piec.

Kawałek biegliśmy po w miarę płaskim terenie na szczycie, a potem zaczął się dłuuuugi, śnieżny zbieg. Ten kawałek zapamiętam najlepiej. Oznaczenia żółtego szlaku migały mi raz po raz a mokre okulary przecierałem praktycznie non-stop bo inaczej wyrżnąłbym, potykając się kamień czy gałąź albo po prostu ślizgnął na śniegu. Biegliśmy głębokimi parowami – nie wiem ile osób biegło za mną, ale nie było czasu się odwracać. Słyszałem tylko dyszenie i tętent stóp – brzmiało to bardziej jak stado niedźwiedzi albo lawina schodząca w dół, niż grupa biegaczy na szlaku. Było szybko i niebezpiecznie, adrenalina buzowała a koncentracja wyśrubowana na maksa. Genialne uczucie!

Na drugim punkcie kontrolnym (przy skręcie na niebieski szlak) zgarnąłem niebieską opaskę i zostałem pokierowany w prawo. Za sobą usłyszałem tylko, że już prawie koniec. Trochę się rozluźniłem.

Po ostrym podejściu i długim „z górki na pazurki” nogi jeszcze nie protestowały ale dostały wycisk. A tu właśnie przede mną wyrosło kolejne długie podejście. Kolejny raz dałem się złapać w pułapkę profilu trasy – coś, co w skali wydaje się małym knypkiem, w rzeczywistości okazuje się całkiem sporym podejściem. I tak ze 2 km pchałem się mozolnie pod górę zastanawiając się kiedy będzie koniec. Pomarańczową kamizelkę i ubranego w nią GOPRowca przywitałem na szczycie z dużą ulgą.. Dodatkowo poznałem miejsce, w którym wyszedłem – to był ten kawałek pętli, który już pokonałem w jedną stronę, więc wiedziałem, że teraz już rzeczywiście będzie z górki do samego końca. Puściłem się pędem w dół i już do samego ośrodka nie zwalniałem.

NA MECIE

Wpadłem na metę i zatrzymałem garmina na czasie 02:23:03. Pisałem powyżej, że to nie był wyścig, ale ja już tak mam, że nawet na treningu staram się walczyć sam ze sobą. Miałem do pobicia swoje tempo z Chyżej Durbaszki w Szczawnicy (tam przebiegłem 20,5 km z przewyższeniami 800 m w czasie 02:18:36). Udało się! Dostałem piękny, drewniany medal i gratulacje a potem pstryknąłem sobie wspólną fotkę z Joasią (organizatorką), która, pomimo całego natłoku związanego z organizacją, bez przerwy raczyła wszystkich dookoła uśmiechem.

Niestety, na terenie ośrodka nie było możliwości wzięcia prysznica, więc trzeba było się ogarnąć w umywalce. Na szczęście sporo ludzi było jeszcze na trasie, więc nie trzeba było się do umywalki dobijać łokciami, a musiałem pozbyć się całkiem sporej warstwy błota, zalegającej na butach, spodniach i bluzie.

Odświeżony poszedłem po posiłek regeneracyjny. Ucieszyłem się strasznie, kiedy dowiedziałem się, że posiłek jest w wersji wegańskiej – wreszcie nie trzeba się martwić! Zupa krem kukurydzianey oraz kasza gryczana niepalona z warzywami znikła błyskawicznie.

PODSUMOWANIE

Cóż więcej pisać – fantastyczna, kameralna atmosfera jest tym, co warto kilkakrotnie powtórzyć, bo to właśnie wyróżnia ten bieg na tle wielu różnych wydarzeń sportowych. Dodatkowo poczucie, że człowiek przyczynia się do czegoś ważnego. Mam nadzieję, że nie jest to ostatnia taka impreza organizowana w szczytnym celu – oby jak najwięcej takich inicjatyw.

 

Strona główna

———————–
Źródła:

http://www.polskiwilk.org.pl/
http://biegsnieznejpantery.pl/

print

Facebooktwitterrssinstagram

Facebooktwitter